„Ktoś kiedyś powiedział, że wszystko, co się kończy, otwiera nową drogę.”
- rzeszowpsycholog
- 1 lip
- 4 minut(y) czytania

Zakończenie terapii to jeden z najważniejszych etapów procesu terapeutycznego. W literaturze często opisuje się je jako moment sukcesu, zwieńczenie wspólnej pracy, osiągnięcie celów. Badania pokazują, że terapeuci czerpią satysfakcję i poczucie sensu z obserwowania pozytywnych zmian u pacjentów (Orlinsky & Rønnestad, 2005). Jednak nie każda terapia kończy się happy endem.
Kilka lat wspólnej pracy. Kilka lat historii zapisanej w rozmowach, milczeniach, spojrzeniach. Była ciekawość i nadzieja. Była złość, frustracja, czasem zatrzymanie w miejscu, które wydawało się nie do ruszenia.
Były role, które się zmieniały: wybawca, ofiara, prześladowca — aż w końcu przyszło wyjście z dramatycznego trójkąta. Pojawiła się odpowiedzialność za siebie. Wybór życia poza schematem. W tej sytuacji Koniec terapii to uwieńczenie, mnóstwo dumy i satysfakcji.
Zakończenie terapii to trudny i ważny moment. Dla pacjenta, który odważył się zobaczyć, kim jest bez bólu i kim chce być dalej.I dla terapeuty, który nie jest jedynie „profesjonalistą”, lecz także człowiekiem, który czuje.
Kończąc terapię, oboje stajemy w progu nowej drogi. Z nadzieją, że to, co wspólnie zbudowaliśmy, wystarczy, by iść dalej — osobno, ale już nie samotnie.
"Czasem to zakończenie nie jest wyborem rozwoju, tylko ucieczką..."
Bywają pacjenci, którzy kończą terapię nie dlatego, że poczuli się gotowi. Ale dlatego, że robi się zbyt blisko, zbyt głęboko, zbyt trudno. Zdarza się, że silnie unikający pacjent postawi granicę. Powie, że to koniec. Wycofa się, odetnie, uzna terapię za coś, co już mu nie służy. I nie zawsze to znaczy, że jest mu lepiej.
Czasem za tym zakończeniem stoi lęk przed zależnością, przed odsłonięciem się, przed bólem, który wciąż jest zbyt trudny do uniesienia.
Bardzo trudny moment. Dla pacjenta — bo często zostaje sam ze swoimi demonami, przekonany, że musi radzić sobie samodzielnie. Dla terapeuty bo choć profesjonalizm podpowiada, by uszanować decyzję, to serce czuje żal, troskę, bezradność.
Kiedy terapeuta stawia granice?
W potocznej wyobraźni terapeuta to ktoś, kto cierpliwie będzie próbował, bez końca czekał i znosił brak zmian. Ale rzeczywistość bywa inna. Czasem to terapeuta decyduje, że terapia w obecnym kształcie nie ma sensu. Może powiedzieć pacjentowi:
„Nie pójdę dalej w tej pracy, jeśli Ty nie podejmiesz wysiłku w kierunku zmiany.”
Decyzja o zakończeniu terapii ze strony terapeuty nie oznacza braku empatii ani rezygnacji z pacjenta jako osoby. Wynika raczej z kilku ważnych przesłanek:
Brak zaangażowania pacjenta. Terapeuci opisują doświadczenia pracy z pacjentami, którzy przychodzą na sesje, ale nie podejmują żadnych działań między spotkaniami ani nie chcą omawiać trudnych tematów (Knox et al., 2011).
Powtarzający się cykl sabotażu terapii. Niektórzy pacjenci przychodzą, by „odtwarzać” w relacji terapeutycznej swoje schematy (np. porzucenia, odrzucenia), a nie by je zmieniać (Young et al., 2003).
Ryzyko chronicznej zależności. Zwłaszcza w zaburzeniach osobowości istnieje niebezpieczeństwo, że terapia stanie się formą zależności, a nie narzędziem zmiany (Bateman & Fonagy, 2016).
Przerwanie to też forma troski
Zakończenie terapii przez terapeutę nie musi oznaczać odrzucenia pacjenta. To czasem jedyna forma wyznaczenia granic i ochrony obu stron przed trwaniem w relacji, która nie prowadzi do zmiany.
Jak pisze Bateman i Fonagy (2016):
„Kluczowym zadaniem terapeuty jest rozróżnienie między znoszeniem zmagań pacjenta a współdziałaniem z nim w unikaniu zmiany.”
Terapia to relacja. Jak każda relacja, ma swoje granice. Decyzja o zakończeniu może być wyrazem odpowiedzialności — zarówno wobec pacjenta, jak i wobec siebie samego.
Niewielu pacjentów wie, że zakończenia — silnie przeżywają także terapeuci. Przerwane terapie często wywołują u terapeutów poczucie porażki, bezradności, a czasem wstydu (Knox et al., 2011). Orlinsky i Rønnestad (2005) w swoim rozległym badaniu nad rozwojem psychoterapeutów opisują, że nieudane terapie stają się dla terapeutów źródłem intensywnych autorefleksji. Mogą prowadzić do wzrostu zawodowego, ale nierzadko też obciążają emocjonalnie.
Jak piszą Knox i współautorzy (2011):
„Terapeuci często czują się odpowiedzialni za przedwczesne zakończenie terapii, nawet jeśli czynniki zewnętrzne lub styl przywiązania klienta odgrywają znaczącą rolę”
Niestety nie każda terapia kończy się „happy endem”.
Czasem pozostaje nadzieja, że zasiane ziarna kiedyś wykiełkują.I że ten pacjent wróci — albo pójdzie dalej, do kogoś innego, w innym czasie, może gotów na kolejny krok.
Choć trudne zakończenia są bolesne, terapeuci często żywią nadzieję, że to, co zostało zasiane w trakcie pracy, w końcu wykiełkuje. Nieudana terapia nie zawsze jest bezowocna — może stać się krokiem, który pozwoli pacjentowi kiedyś wrócić do pracy nad sobą, być może w innym miejscu i czasie.
Jak ujął to Orlinsky i Rønnestad (2005)
„Nawet jeśli terapia zakończy się przedwcześnie, zalążki zmiany terapeutycznej mogą pozostać uśpione, dopóki klient nie będzie gotowy”.
Czasem jedyne, co możemy zrobić, to zostawić uchylone drzwi. Z nadzieją, że ten, kto dziś odchodzi, wróci, kiedy będzie gotowy. Bo terapia to nie tylko sesje w gabinecie. To także ślady, które w nas zostają. I czasem wystarczy książka z dedykacją, by przypomnieć, że ktoś na nas wciąż czeka... Pamiętajcie o tym :)
„Gdy zdecydujesz się wrócić, jestem. Czekam. Twoja historia się tu nie kończy.”
Serdeczności,
Kamila Stefanik
Źródła:
Orlinsky, D. E., & Rønnestad, M. H. (2005). How Psychotherapists Develop: A Study of Therapeutic Work and Professional Growth. APA.
Marmarosh, C. L., Gelso, C. J., Markin, R. D., et al. (2009). Adult attachment and premature termination in psychotherapy. Journal of Counseling Psychology, 56(4), 513–524.
Mallinckrodt, B. (2010). The psychotherapy relationship as attachment: Evidence and implications. Journal of Social and Personal Relationships, 27(2), 262–270.
Knox, S., Adrians, N., & Hill, C. E. (2011). Therapists’ experiences of successful and unsuccessful therapeutic relationships. Psychotherapy, 48(3), 286–297.
ความคิดเห็น